środa, 4 lipca 2012

Święty Perunie przybądź w gości do tej co kiecki mi zazdrości.

Poczułam się mała. Z kubkiem gorącej kawy z mlekiem i dymem z kadzidła wokół stałam w oknie i podziwiałam wspaniałą iluminację jaką zafundowały mi błyskawice i pioruny. Początkowo szaro - wieczorny błękit nieba jak zwykle drgał upałem, by już po minucie spłynąć czernią chmur - jakby ktoś odciął połowę nieba scyzorykiem. Przypomniały mi się łuki z wierzby robione przez dziadka. Siadał przed domem i strugał odpowiedniej grubości gałązki. Stary był, oj stareńki. Nigdy nawet przez myśl nie przeszło mi, że mógł być kiedyś młody i chować spojrzenia dziewczyn do kieszeni, by w odpowiednim czasie pochwalić się nimi kolegom. Prawie nic nie mówił, a nawet jak już snuł swoje bajdy nikt go nie rozumiał. Możliwe, że język zaplątał mu się w supeł od litrów wypitych mikstur, które pędził w szopie, a które słynne były także w sąsiednich wioskach. Scyzoryk gładko przebiegał po gałązkach. Wióry kory spadały bezgłośnie między czarne gumofilce. Biała grzywa pochylała się coraz niżej, by po niedługim czasie podnieść się triumfalnie ze skończonym łukiem. 
     Nawet już nie pamiętam ile utłukłam kawek dzięki tej zbrodniczej zabawce i ile kur zdechło po kilku dniach, niecelnie dźgniętych "patykowymi" strzałami. 
     Widać dzisiaj Bóg bawił się w dziadka. Strugał niebo, aż do czerni kosmosu, a wióry piorunów rozsypywał na ziemię. Nocą ciężko zobaczyć jego łuk - Noe był jednak szczęściarzem. Czy Syn będzie strzelał z niego do Gołębicy?
     To Niebo podtrzymuje Ziemię.
   

1 komentarz:

  1. Zaznaczenie w tekście jest przypadkowe i nie wiem skąd się wzięło, ale może to znak i klucz do zrozumienia.

    OdpowiedzUsuń